NIE TO CO TOBIE SIĘ PODOBA, LECZ TO CO JA CI DAM WEŹMIESZ !!!!
Takie słowa otrzymałem od mojego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
Dnia 21.07 . br. nasz Zbór odwiedziła ekipa Misyjna – goście z Kenii i Norwegii. Nie ukrywam, że były to dla mnie niezapomniane chwile, cudowny czas. Osobiście dużo z tego odebrałem, byłem bardzo zbudowany i jeszcze bardziej pobudzony i zmobilizowany do tego, by wychodzić do ludzi z Ewangelią i służyć drugiemu człowiekowi. Na koniec zachęcano nas, abyśmy dokonywali adopcji dzieci z Kenii. Dzieci, które zostały porzucone i sieroty.
Podszedłem więc do grupy osób które przeglądały fotografie i składały deklaracje. Wziąłem też i ja te wszystkie fotki i zacząłem je przeglądać. Niestety stwierdziłem, że są nieładne i żadna mi się nie podoba, chociaż na jedno zdjęcie zwróciłem uwagę, lecz zdecydowałem, że to nie to i odłożyłem wszystkie. Poprosiłem brata Marcina żeby pomógł mi wyszukać jakąś ładną osóbkę, gdy nagle zauważyłem zdjęcie. Bardzo podobało mi się to dziecko. Niestety okazało się, że jest już adoptowane. Zasmuciło mnie to. Zostawiłem wszystko.
Podszedłem do brata który sprzedawał swoje płyty z uwielbienia, potem zacząłem rozmawiać z bratem Mirkiem na temat ich służby, efektów itd. Trwało to chwilę. Na sam koniec, kiedy prawie już wszyscy się rozeszli, podszedł do mnie brat Marcin i powiedział:
– No i co bracie zdecydowałeś się, będziesz brał jakieś dziecko? Na to odpowiedziałem: – oczywiście, że tak, a masz coś ciekawego dla mnie? A on odpowiada: No niestety zostało tylko to – i pokazał mi to zdjęcie.
Byłem zszokowany, to było to zdjęcie na które wcześniej zwróciłem uwagę i je odrzuciłem. Czy to nie był Boży palec? Lecz ja byłem zasmucony. Na to brat Mirek przytoczył świadectwo. Mówił:
– Byliśmy w jednym zborze i kiedy wszyscy zaczęli przeglądac zdjęcia jeden z braci stanął na samym końcu i powiedział: „Bierzcie, oglądajcie, a to najbrzydsze zostawcie dla mnie – ja sobie je wezmę.”
To było dla mnie jakbym w twarz dostał, zrobiło mi się bardzo głupio i przykro. Boży głos przemówił: Nie to co Tobie się podoba , lecz to co ja Ci dam weźmiesz. Byłem bardzo zawstydzony. Zrozumiałem swoje zachowanie. Wziąłem to dziecko.
Kiedy wróciłem do domu, usiadłem na kanapie, wziąłem to zdjęcie i na spokojnie przyjrzałem się tej twarzyczce. Wpatrzyłem się w oczy tego dziecka. Bóg pokazał mi siebie, tzn. ból ,smutek, cierpienie i brak miłości. Ja też w wieku tego dziecka byłem tego pozbawiony. Mając rodziców wychowywałem się jako sierota. Byłem przez rodziców porzucony, wychowywali mnie różni ludzie, byłem jako parobek do roboty, byłem bity, maltretowany, niekochany. Nigdy nikt mnie nie przytulił, nie uściskał, nie powiedział ciepłego słowa. Ciągle mówiono pod moim adresem, że jestem niedorajdą, nieudacznikiem, itp. I to samo zobaczyłem w oczach tego dziecka.
Zrobiło mi się smutno, łzy stanęły mi w oczach. Zacząłem dziękować Bogu. Ja, głupiec, szukałem tego co mi się podobało a zapomniałem, że to Nasz Pan wie co jest dla mnie dobre i najlepsze. Naprawdę Bóg jest kochany, cudowny i wspaniały. Nawet wtedy, kiedy nasz umysł jest wyłączony to Jego Duch czuwa i w porę pokazuje kim jesteśmy i komu winniśmy posłuszeństwo.
To nie koniec moich przeżyć. Wieczorem położyłem się spać i nawiedził mnie sen. Właśnie to, niechciane przeze mnie dziecko, przyśniło mi się. Widziałem jak szedłem w grupie kilku osób pustkowiem, sucha, spieczona ziemia. Nagle w odległości 30-40 metrów zobaczyłem dwie osoby. Jedna starsza i to maleńkie dziecko. Nagle ta starsza pochyla się nad tym dzieckiem, wyciąga rękę w naszym kierunku i wyraźnie słyszę jak mówi do dziecka: Oto jest Twój tatuś. Kiedy to dziecko usłyszało wyrwało się, wyciągnęło swoje rączki i zaczęło biec w naszą stronę. Ja zrobiłem kilka kroków, przykucnąłem, wyciągnąłem swoje ręce i nagle poczułem je w swoich ramionach. To dziecko tak mocno mnie chwyciło i ściskało, że myślałem iż braknie mi oddechu, nie chciało się mnie puścić.
Mało tego Ja wierzę, że to był proroczy sen. Wierzę, że w Panu wszystko jest możliwe. Słowo Boże mówi: Ufaj i wierz, a stanie się według wiary Twojej. Nie wiem jak to się stanie, ale wierzę w moc i wielkość mojego Pana i ufam, że to nie był tylko sen i przyjdzie czas i dzień, że będzie mi dane przez Pana iż spotkam i poznam tę sierotkę. Nie znam i nie widziałem tego dziecka, ale już stało się ono bardzo bliskie mojemu sercu. Mam już dwie córeczki, ale z wielką radością akceptuję i tą. Adelajdo, jeżeli dane będzie Ci, że ktoś dotrze do Ciebie z tym świadectwem i przeczyta ci je to wiedz, że stałaś się bliska memu sercu i moim pragnieniem jest spotkać Cię kiedyś i poznać osobiście.
A Bogu niech będą dzięki i chwała za Jego Wielkość, Mądrość i Miłość.
Józef