CARE-MISSION Polska

Polska strona Care-Mission

  • Start
  • O Care-Mission
  • Misja
  • Zdjęcia
  • Projekt Care
  • Projekt CUD
  • Kontakt

gosia 19 marca 2013

List misyjny – marzec 2013

W związku z aktualną sytuacją na polu misyjnym przeprowadziliśmy rozmowy z naszymi współpracownikami tam na miejscu oraz norweskimi i polskimi braćmi i siostrami, którzy odwiedzili Kenię. Chcemy przekazać wszystkim ofiarodawcom wyczerpujace informacje o działalności misji.

Dzieci tam na miejscu wraz ze swymi rodzinami zależne są od sytuacji ekonomicznej w danym regionie. W poszukiwaniu lepszego miejsca do życia rodziny często przeprowadzają się. Tak jest i z uczniami naszej szkoły. Część z nich przenosząc się w inne okolice, przestaje figurować w ewidencji. Na to miejsce przychodzą nowi uczniowie z nowo przybyłych rodzin. Zawsze są to jednak dzieci potrzebujące pomocy. Dlatego cieszymy się, że możemy je wspierać.

Oto treść maila, który ostatnio otrzymałem od Mirka Kubicy:

„Zawsze myślę, że prawdziwa informacja jest najlepsza. Wiemy jaka jest sytuacja w Kenii. Są wybory i nikt nie wie, jak długo dzieci nie będzie w szkole. Po wyborach większość dzieci i rodziców wróci. Zadaniem rodziców adopcyjnych na dziś jest, by modlić się o swoich podopiecznych, żeby nic im się nie stało. Pieniądze przesłane do Care Mission będą wykorzystane dla dzieci, które są w szkole i zapewnienia im dobrych warunków do życia w tym trudnym czasie. Dopiero po kilku miesiącach będzie można zrobić weryfikację, ale nawet jak dziecko nie wróci, to trzeba się o to dziecko modlić. Zadaniem nas płacących jest pomoc i modlitwa, ale bezpośrednie prawo do dzieci mają ich opiekunowie w Kenii. Oddvar, myślę, że niepotrzebnie się martwisz. Bóg rozpoczął tę sprawę i On ma dobry plan jej kontynuacji. Może go dziś nie widzimy, ale ja ufam, że
On dokładnie wszystko kontroluje i prowadzi. Zaufajmy Bogu i zrób wszystko jak umiesz i jakie masz zrozumienie na dzisiejszy dzień.
Mirek K.”

Adopcja na odległość – rodzice adopcyjni – miejsca w szkole – bezpieczne dziecko.

Kiedy zaczęliśmy adopcję na odległość w Busii, mieliśmy jasne cele. Chodziło o to, by pomóc jak największej ilości dzieci, by mogły prowadzić wartościowe życie poprzez dostęp do szkoły i społeczności, w której mogą słuchać ewangelii o Jezusie i poznawać Go. W ten sposób jest też prowadzona praca tam na miejscu. Nauczyciele i pracownicy w szkole są chrześcijanami i dbają o zaspokajanie zarówno doczesnych jak i duchowych potrzeb uczniów.

W Busii mieszkają plamiona Luo i Luhja. Z tymi plemionami pracowałem wcześniej w South Nyanza w Kenii. Są to ubogie plemiona osiedlone na stałe w danym obszarze w przeciwieństwie do stale przemieszczających się nomadów w tym plemion Poko, Turkana czy Masajów.

Rodzice adopcyjni chcą wiedzieć, jaka jest sytuacja dziecka, którego zdjęcie otrzymali. Jest to naturalne. Jednak sytuacja w Busii zmieniła się w ostatnich latach. Ludzie żyją w biedzie, ponieważ nie ma tam przemysłu i innych działalności, które mogą im dać miejsca pracy. Kiedy słyszą, że są możliwości pracy w większych miastach, przeprowadzają się, by polepszyć życie rodziny.
W ciągu roku wiele rodzin przemieściło się. Część wyjechała, część wprowadziła się do Busii.

Wraz z Florence zastanawiałem się w jaki sposób podchodzić do adopcji na odległość w tej sytuacji. Na dzień dzisiejszy w szkole jest 550 dzieci czyli o 230 mniej niż przed rokiem. Nie jest to związane tylko z przeprowadzaniem się, ale też z tym, że szkoła nie przyjmowała więcej uczniów po tym, jak część z nich zdała egzamin końcoworoczny. Prowadzący szkołę uważają, że ilość nauczycieli i wyposażenie jest wystarczające na aktualną ilość uczniów.

Jednak, patrząc uczciwie, wielu uczniów wyprowadzi się a nowi zostaną przyjęci. Dwie duże klasy są przebudowane na internat. Przez trzy miesiące mieszkają tam dzieci z ubogich rodzin, które mają daleko do szkoły. Mają zapewnione wyżywienie i miejsce do spania. Może się zdarzyć, że również oni będą w szkole tylko przez jakiś okres, ale oczywistym jest, że potrzebują pomocy dopóki tam są.

Kiedy dzieci przeprowadzją się, nie jesteśmy w stanie utrzymać z nimi kontaktu. Szkoła jest jedynym stałym miejscem, poprzez które możemy wspierać potrzebujące dzieci tym bardziej, że żadna z rodzin nie otrzymuje bezpośrednio pieniędzy, tylko pomoc w związku ze szkołą jak książki, jedzenie, ubrania itd. Praktykujemy taką formę, ponieważ wielu mężczyzn nadużywa alkoholu i nie chcemy, by pieniądze zostały wydane na alkohol zamiast na pomoc dla dziecka. Nie wszyscy też mają taką samą sytuację.

System, który stosujemy do dzisiaj i który wciąż chcemy wykorzystywać, polega na tym, że opiekunowie otrzymują zdjęcie dziecka z prośbą, by modlić się o to konkretne dziecko. Jeśli chodzi o wsparcie finansowe, to wszystkie dzieci w szkole otrzymują tę samą pomoc. Jedzą to samo i ubierają się w podobne ubrania. Nie robimy różnicy między dziećmi. Tak więc ten, który nie ma rodzica adopcyjnego, też otrzymuje pomoc. Im więcej mamy sponsorów, tym większej ilości dzieci możemy pomóc.

Najpierw zadbaliśmy o budynek szkolny, ale liczba uczniów była wciąż ograniczona. Poprzez budowę nowego budynku otworzyły się możliwości pomocy większej ilości dzieci. Jest jeszcze część dzieci mieszkających w złych warunkach w domu dziecka, ale gdy nowy budynek domu dziecka zostanie ukończony, będziemy mogli przyjąć dwa razy więcej dzieci. Wszystkie środki, które otrzymujemy przez projekt adopcji na odległość, przekazywane są na pomoc tym, którzy są aktualnie w szkole i domu dziecka.

Nie jesteśmy w stanie kontrolować wszystkich, którzy przenoszą się do i ze szkoły. Łatwiej jest w domu dziecka. Ale nawołujemy wszystkich, którzy wspierają adopcję na odległość w Busii o zrozumienie sytuacji i kontynuowanie modlitw za dziecko, którego zdjęcie otrzymali. Cieszmy się tym, że wszyscy, którzy chodzą do naszej szkoły, otrzymują pomoc. Nikt nie siedzi w kącie bez jedzenia, mimo że nie ma opiekuna. Można więc powiedzieć w bardzo prosty sposób, że adopcja na odległość oznacza w tej sytuacji, że ty płacisz i opiekujesz się miejscem w szkole dla jednego dziecka, który w przeciwnym razie nie miałby szans na godziwe życie.

Cudowna Evelyn!

Kitengela była miejscem cudów od początku. Wy, którzy znacie tę historię, wiecie w jaki sposób Bóg pokazał mi poprzez wizję, jak to miejsce ma wyglądać. Szukałem jeszcze jednego znaku, mianowicie, by otrzymać 8 tyś m2 ziemi za maksymalnie 200 000 norweskich koron. Gdy tam przyjechałem, miejsce wyglądało dokładnie tak, jak w mojej wizji, a kiedy spytałem o cenę, odpowiedź była 200 000 koron. Dodatkowo dostaliśmy gratis 12 tyś m2 działki z przeznaczeniem na pracę misyjną w Kitengelii.

Przy działce nie ma żadnej drogi użytkowej i nie ma też prądu, czy przychodni zdrowia. Wokół miejsca, które posiada Care Mission biegają teraz strusie, żyrafy i inne przyjazne zwierzęta. Jednak można też przeżyć nieoczekiwane spotkanie z hienami lub lwami.

Z powodu braku prądu w okolicy, zapytaliśmy o koszt jego doprowadzenia. Okazało się, że linia doprowadzająca prąd ma kosztować około 1 miliona koron. Dlatego skupiliśmy się na szukaniu alternatywnych możliwości. Jesteśmy we wstępnej fazie obliczania kosztów bazowania na energii słonecznej i agregatorach. Tak wygląda sytuacja na dzisiaj, a teraz przejdźmy do historii cudownej Evelyn.

Rodzina Evelyn mieszkała w Eldoret w Kenii. W styczniu 2012 roku odczuli potrzebę przeprowadzenia się. Przjechali 600 km w kierunku Nairobi, gdzie  znaleźli działkę na niezamieszkałym terenie w Kitengelii. Evelyn i jej mąż są ze wspólnoty zielonoświątkowej, dlatego też próbowali nawiązać kontakt z braćnmi i siostrami. Na nabożeństwie spotkali się ze zwiastowaniem ewangelisty Johna, który jest bratem Solonki (pastora, który ofiarował nam 12 tyś m2 ziemi). Dowiedzieli się od niego, że na tym niezamieszkałym terenie powstaje dom dla dziewcząt masajskich, które uciekły z domów przed przymusowym obrzezaniem. Evelyn była zadziwiona, że ktoś buduje w miejscu, do którego nawet nie dochodzi droga. Poza tym okolica była niebezpieczna szczególnie nocą. Jej rodzina po wprowadzeniu się przeżyła spotkanie z lwami, które weszły w nocy do ich nieukończonego jeszcze wtedy domu. Nie wiem, jak oni zdołali wytrzymać w tej sytuacji, ale wiem, że teraz już mają okna. Mogli mieć wątpliwości, czy aby osiedlili się we właściwym miejscu. Jednak pozostali tam a po ponad roku ja przybyłem do Kitengelii, by zobaczyć budowę budynku Care Mission.Wraz z Solonką zostaliśmy zaproszeni na lunch do Evelyn i jej męża. Poszliśmy do ich domu odległego ok 1 km od miejsca budowy. Zastaliśmy tam miłą atmosferę i zostaliśmy ugoszczeni dobrym jedzeniem. Okazało się, że Evelyn pracuje w rządowej komisji do spraw dróg, prądu i zdrowia. Opowiedziała, że podjęła sprawę doprowadzenia tych dóbr do budynku Care Mission. Powiedziała, że jeżeli ludzie z innych krajów przyjeżdżają, by im pomóc, oni też powinni wykazać się czymś w zamian. Apelowała do rządu, by poprowadzono prąd w tej okolicy i jej propozycja przeszła. Efekt jest taki, że za ok miesiąc będziemy mieć prąd na naszej działce całkiem za darmo. Mialo to kosztować 1 milion koron, ale Bóg wysłał kobietę z Eldoret do Kitengelii, by dać nam prąd 3 fazowy. Opowiadała też, że nadal pracuje, by przeprowadzono w okolicy drogę i postawiono stację zdrowia.

Oczywistym było, że postawiłem pytanie:
„Evelyn, czy wiesz, dlaczego osiedliliście się w Kitengelii? Czy zdajecie sobie sprawę, że to Bóg was posłał? Nie rozumieliście sami, dlaczego właściwie wybraliście to miejsce, ale dziś powinno to być dla was zupełnie jasne. Wierzycie, że to był Boży plan i Jego Duch Święty, który was tu przyprowadził?”
Nie czekałem długo na odpowiedź:
„Tak, wierzymy. Pan nas poprowadził tutaj i dlatego chcę powiedzieć wszystkim, którzy wspierają pracę Care Mission: Powinniście się wciąż modlić i przesyłaćśrodki na tę pracę misyjną. Widzimy, że to jest dzieło Boże i że On temu błogosławi. Byłoby wielkim przeżyciem przyjechać kiedyś do Norwegii i widzieć tych wszystkich ludzi, którzy pomagają ludziom w potrzebach ducha i ciała.”

To jest jeszcze jeden Boży cud. Czy można w tej sytuacji myśleć, że realizujemy własne plany? Czy można by uwierzyć, że kierujemy się fałszywymi pobudkami? Być może tak myślisz, ale wszystkie znaki wskazują na to, że jest to Boże dzieło i że On sam troszczy się o swoją sprawę. Wysyła ludzi, którzy maja właściwe pozycje we właściwym czasie.

Niech ten cud będzie tematem twojego dziękczynienia w czasie, gdy się modlisz o Care Mission. Pan to uczynił i jest to cudem w naszych oczach.

 

Konferencja misyjna we Fredrikstad:

6 – 8 września 2013
Mamy nadzieję, że przyjedzie tak wielu jak to tylko możliwe.
Odbędą się spotkania i przekażemy informacje na temat pracy misyjnej.

W kategorii:Pozostałe

gosia 24 lutego 2013

List misyjny luty 2013

List misyjny – luty 2013
Zapraszamy do przeczytania naszego lutowego listu misyjnego. Nowy rok jest już w pełni, ale wiele osób pyta mnie, czego oczekuję w pracy misyjnej tego roku. Refleksje i przemyślenia odnośnie wykonanej pracy i tego co zamierzamy zrobić w najbliższej przyszłości są czymś naturalnym. Muszę powiedzieć to, co często powtarzam, że praca Care Mission wprost eksplodowała. Od początku z Bożą pomocą działy się rzeczy trudne do ogarnięcia umysłem. Pan błogosławi dzieła naszych rąk. On włożył myśli w nasze serca i działania w nasze ręce. On sprawił, że na każdym kroku widzieliśmy Jego działanie, zanim jeszcze postawiliśmy nasze stopy w tym kraju. Najpierw Pan przez swoje objawienie dał nam teren do działania. Po tym postawiliśmy nasze nogi na tej ziemi i w tym, co tam przeżyliśmy, otrzymaliśmy Boże potwierdzenie.
Myślę, że ten rok będzie rokiem stabilizacji. Uważam, że to co tak szybko wzrosło i stało się tak duże w tak krótkim czasie, potrzebuje teraz stabilizacji. Ale wszystko będzie się działo pod Bożym prowadzeniem.
W ciągu kilku lat liczba dzieci, za które mamy odpowiedzialność, wzrosła ze 125 do 780 . Widzę, że do szkoły przyjmowana jest zbyt duża liczba uczniów. Trudno jest wtedy ogarnąć wszystkie obszary działalności szkoły. Nadmieniłem o tym Florence podczas kontroli działalności szkoły, gdy rozważaliśmy możliwości poszczególnych uczniów.
Budynek domu dziecka stoi niewykończony. Na wprowadzenie do niego czekają dzieci, które mieszkają do tej pory w fatalnych warunkach. Ten projekt zajął stanowczo za wiele czasu. Kierownictwo budowy uciekało od narastających problemów zamiast starać się z nimi radzić.
Projekt pracy z wdowami funkcjonuje, ale potrzebuje poszerzenia. Możliwe jest, że będziemy poszerzać projekt lub pomagać większej ilości wdów każdego razu, kiedy tam jesteśmy.
Będzie również czas, by zająć się dziewczętami, które mieszkają w Kitengelii. Zarówno działki jak i budynek są kupione i zarejestrowane jako nasza własność, ale chcemy, by działalność, którą prowadzimy na każdym miejscu pomagała w rozpoczęciu samodzielnej pracy. Chcemy tworzyć projekty samopomocowe podobnie jak w Busii. Chodzi o to, by oni sami byli w stanie prowadzić działalność, a my za pomocą środków, które otrzymujemy możemy pomagać nowym ludziom będącym w potrzebie. W wielu miejscach widzimy potrzeby, ale to Jezus też tym razem musi zaprowadzić nas do właściwych miejsc. Nie liczą się tylko potrzeby, ale także ludzie, którzy będą osobami kontaktowymi tam, gdzie postawimy nasze stopy.
Kenia jest dużym krajem i przez wiele lat jest tam prowadzona dziłalność misyjna. Mimo wszystko jest tam dużo biedy i wciąż są ludzie, którzy potrzebują usłyszeć o Jezusie. Widzieć jak ludzie z otwartością przyjmują zwiastowaną ewangelię jest wielkim przywilejem. Jest to dla nich wielkie święto, podczas którego wielbią Pana śpiewem i tańcem.
Miejsce na klasy.
W Kenii nie ma tych samych reguł co w Europie odnośnie wielkości klas. W pomieszczeniu 56 m2 można umieścić wiele dzieci. Mamy trochę takich klas, ale nadzorujemy rozwój szkoły. Na początku było 125 dzieci, którym mieliśmy pomóc. Potem przyjęto część dzieci, których rodzice mieli trochę pieniądzy na opłacenie szkoły. Dodatkowo przyjęto też wiele biednych i liczba uczniów wzrosła bardzo w krótkim czasie.
Wkład rodziców.
Uważamy, że wkład rodziców jest dobry. Zwykło się mówić,że tam, gdzie bieda jest większa, rodzice wykręcają się, by nie przychodzić na spotkania rodzicielskie, by nie mówić o swej bezradności. Ale mamy poczucie, że wszyscy robią, co mogą dla swoich dzieci a tam, gdzie nie są w stanie, my musimy pomóc znaleźć wyjście.
Złe warunki mieszkaniowe.
Wielu ma bardzo złe warunki mieszkaniowe, nie mają łóżek ani materacy do spania. Jak tylko szkoła będzie w stanie zarabiać sama na siebie, zajmiemy się częścią tych problemów. Chcemy być tam, gdzie są potrzeby i jednocześnie mieć środki i możliwości, które będą wspierać innych. Nikt nie jest w stanie pomóc wszystkim, ale wiemy, że wszyscy mogą pomóc niektórym.
Krótki raport z pobytu w Kenii.
Chcę zacząć od podziękowania za Twoje modlitwy i twój wkład do pracy misyjnej. Właśnie wróciłem z Kenii, gdzie miałem napięty czas poprzez spotkania i prace praktyczne w związku z działkami, budowami, nauczycielami, wdowami, uczniami, działalnością szkoły, planami projektów samopomocowych itd. Z powodów niezależnych, które przeszkodziły wyjazdowi naszych trzech współpracowników, w podróż wybrały się tylko trzy osoby. Byli to Mirek i Dorota Kubica z Polski i ja, Oddvar. Część czasu zajęło nam przejście przez to, co zostało dokonane w ciągu minionego roku. Niektóre rzeczy były wykonane dobrze, inne trzeba było zrobić na nowo z powodu zaniedbań budowlanych. Jek wyjeżdżaliśmy do kraju, rozpoczęły się poprawki. Ważne jest dopilnowanie, by prace były wykonane najlepiej jak to możliwe. Nie można zatwierdzać złego wykonawstwa.
Współpraca zborów przy kampaniach ewangelizacyjnych jest pięknym świadectwem. Społeczności stale wzrastają i wielu ludzi przeżywa spotkanie z Jezusem. Także w tym roku w sierpniu będzie aranżowana kampania na wolnym powietrzu. Zapraszano mnie, ale nie mogłem tego obiecać teraz. Obiecałem jednak, że pokryjemy większość wydatków na kampanię, która zbierze zapewne kilka tysięcy ludzi. Mogą oni wykorzystać budynki szkolne do nauczania i wyżywienia około 300 liderów społeczności i współpracowników, którzy przybędą, by nauczać. Jest to duże przesięwzięcie i wiemy, że ewangelizacja jest numerem jeden w naszych myślach i naszych sercach. Ludzie potrzebują przyjąć Jezusa do swojego serca i być w Nim przemienieni.
Jestem znowu w domu i zajmuję się codzienną pracą w biurze. Zawsze jest coś do zrobienia po
powrocie. Mam też dodatkową pracę z Kenii. Bagaż podręczny przy powrocie był prawie zapełniony dokumentami umów, kontraktów, obliczeniami cen itd. Teraz trzeba nad tym popracować. Ale praca dla Jezusa jest czymś najlepszym i największym, co możemy przeżyć. Daje nam ona błogosławieństwo i radość. Wypełniać Jego wolę jest naszym pragnieniem.
Sal 40,9: Czynić twą wolę, mój Boże, jest mym pragnieniem a twoje prawo jest w moim sercu».

Ponownie dziękuję za modlitwy i środki, które przekazujesz na Care Mission. Niech Pan Jezus Cię błogosławi.
Braterskie pozdrowienia

Oddvar
Nowe zasady w związku z potwierdzeniami wpłat:
Dowód wpłaty, która idzie do banku Millennium będzie od teraz wysyłany do ostatniej daty poprzedniego miesiąca. To znaczy, że ci z was, którzy otrzymują rachunki razem z listem misyjnym, dostaną rachunek za kwotę wpłaconą przed 1szym lutego tego roku.
Następnego miesiąca, czyli w tym przypadku w marcu, otrzymacie list misyjny z rachunkiem za kwotę, która wpłynęła do banku przed 1szym marca. Mam nadzieję, że te zasady Wam odpowiadają.

W kategorii:Pozostałe

gosia 24 lutego 2013

List misyjny styczeń 2013

Styczeń 2013

Podróżowanie

1 Kor 16,6:
„Zatrzymam się u was lub może przezimuję, licząc, że wyprawicie mnie w drogę, dokądkolwiek pójdę.”

Paweł pisze, że liczy na to, iz Koryntianie wyprawią go w drogę.
Jakże ważne jest, by nasza podróż w Bożej służbie była kontynuowana.
Kiedy patrzę na drogę, na której Jezus mnie postawił, przeżywam na nowo Boże błogosławieństwo. On był na mojej drodze, gdy wszystko wyglądało beznadziejnie. Był tam, gdy przyjaciele zawodzili i dawał nowe możliwości, nowych ludzi, by kontynuować zaczęte dzieło, nową siłę do bycia w Bożym powołaniu.
Pan nie zawodzi i dlatego służba się rozwija i rośnie proporcjonalnie do mojego pragnienia wykonywania dzieła Tego, który rozpalił swoje powołanie w moim sercu.
We wszystkich sytuacjach i służbach, do których Bóg nas wzywa, musimy być ufni i zawierzyć naszemu powołaniu. Piszę to, ponieważ w ostatnich latach widuję wielu wiernych braci i wierne siostry, którzy „wyprawiają mnie w drogę”. Widzę ich wsparcie, kiedy podróżuję do Busii i Kitengeli. Widzę ich wsparcie, kiedy jestem w Polsce, kraju, który dał nam wielu wspierających pracę misyjną poprzez modlitwy i środki finansowe. Doświadczyłem wsparcia tych, którzy sami przeżywali ciężki okres w swoim życiu. Modlili się o mnie i dawali wsparcie i pomoc tam, gdzie wędrowałem. Pan trzymał swą rękę nade mną gdy przechodziłem przez słoneczne wzgórza i ciemne doliny i byłem wspierany przez braci i siostry, którzy otrzymają Bożą odpłatę w Jego królestwie. Podobnie jak Jezus, Paweł i inni, przeżywałem też samotność.
Paweł ostrzegał przed brązownikiem Alexandrem. Jest to duchowy obraz mocy oskarżających. W związku z tym walczył samotnie. Ale pomimo tego modlił się o tych, którzy go opuścili.
Opisuje tę sytuacje Tymoteuszowi. Uzyskał moc do prowadzenia swej służby.
2Tym 4, 16-17
„W mojej pierwszej mowie obrończej nikogo przy mnie nie było.Wszyscy mnie opuścili. Niech im to nie będzie zaliczone na szkodę. Ale Pan stał przy mnie. On mnie wzmocnił, tak, aby przeze mnie dopełniło się dzieło głoszenia dobrej nowiny i usłyszały ją wszystkie narody; i zostałem wyrwany z lwiej paszczy.”

Czytamy o Abrahamie, że Bóg dał mu kraj, który on musiał zdobyć. Miał postawić swoją stopę na każdym miejscu w tym kraju. Wyruszył z Haranu do kraju, o którym mówił Bóg. Przybył do Sychem, do dębu More gdzie Bóg ponownie mu się objawił. Podróżował dalej aż dotarł do miejsca, które leżało pomiędzy Betel i Ai. Tam zbudował ołtarz. Zauważamy, że na każdym nowym miejscu, do którego trafił, szukał kontaktu z Bogiem. Boże prowadzenie w twojej i mojej służbie jest niezbędne.
Bóg miał więcej planów dla Abrahama, o czym możemy przeczytać w 1M 12, 9:
„Potem wędrował Abram coraz dalej do Negebu.”
Kiedy Mojżesz wyprowadzał ludzi z Egiptu, napotkał trudności, które wygładały na nie do przeskoczenia z ludzkiego punktu widzenia. Chociaż nie znajdujemy ani jednego słowa, które Mojżesz by wypowiedział podczas prowadzenia ludu aż do wybrzeża Morza Czerwonego, gdzie ludzie gderali przeciwko jemu, Pan słyszał wołanie jego serca.
2M 14, 15:
„Pan powiedział do Mojzesza: Dlaczego wołasz do mnie? Powiedz synom izraelskim, aby ruszyli.”

Jezus spotkał pewnego dnia człowieka, który chciał iść z nim.
Łuk 9, 57-58
„Gdy tak zdążali drogą, ktoś do niego powiedział: Będę Ci towarzyszył, dokądkolwiek się udasz. Jezus mu odpowiedział: Lisy maja nory, a ptaki gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma gdzie skłonić głowy.”

Ta krótka historia opowiada nam, że nasza tęsknota naśladowania Jezusa i służenia Mu, musi znieść trudności i uciski. Chociaż Pan obiecuje nam całe swoje błogosławieństwo, jeśli będziemy Go naśladować, celem nie może być wygrana dla siebie albo zasługa. To może brzmieć jak paradoks, ale faktycznie w służbę należy wchodzić bez czekania, że otrzyma się coś w zamian a potem i tak doświadcza się błogosławieństw.
Luk 6, 38:
„Dawajcie a będzie wam dane; wtedy dobrą porcję, napchaną, ubitą i z naddatkiem wsypią także w wasze zanadrze, bo jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą.”
To jest Boża cudowna tajemnica, którą przeżywają tylko ci, którzy ufają Bożym obietnicom i są wierni w swojej służbie.
Służba, w której jesteśmy, będzie się rozwijać.

1Kor 3,10;
„Według udzielonej mi przez Boga łaski, jako mądry mistrz budowlany, położyłem fundament. Inni na nim budują. I niech każdy uważa, jak buduje.”
Można wybrać różne materiały do budowy. Mogą być to materiały szlachetne, drzewo lub słomę.
Kiedy potop przyszedł za dni Noego, miał on budować łódź z drzewa, dlatego że ziemia miała być zalana. ale oszczędzona przed ogniem. Teraz należy wykorzystywać inne materiały. I te szlachetne materiały mają piękne duchowe znaczenie. Złoto znaczy wiarę, czystość, świętość itp. Srebro oznacza przebaczenie.
W tym wersecie Paweł mówi o pracy, którą wykonał w służbie Pańskiej, jednocześnie włącza do niej swoich współpracowników tak, by praca się powiodła i dała zdrowy wzrost według Bożego planu.
Widzimy nowe cele będąc w Pańskiej słuzbie i drogę, którą zna tylko Pan. Chcemy pozwolić się prowadzić drogą, którą On nam wskazuje i chcemy przeżywać, że jesteśmy na tej drodze razem.

Nowy rok z nowymi wyzwaniami i możliwościami!

Zaczynamy nowy rok zaplanowaniem podróży do Kenii 1 lutego. Praca misyjna zabiera pewną część naszego czasu i angażuje zarówno serce jak i umysł. Wiemy, że poprzez tą pracę, zdobywamy serca dla Jezusa i jest to duże źródło inspiracji.
Przede wszystkim powinniśmy tym razem przyjrzeć się sytuacji w Busii. Będziemy orientować się, czy stan budynków jest odpowiedni. Jednocześnie będziemy prowadzić rozmowy z nauczycielami i pracownikami szkoły. Pracuje tam blisko 30 osób. Będziemy też rozmawiać z niektórymi rodzicami i opiekunami. Spotkamy się z wdowami i zorientujemy się w prowadzonych przez nich działalnościach w związku z pomocą, którą otrzymały, by móc zarabiać na jedzenie i ubrania. Odwiedzimy wszystkie klasy, pozdrowimy ich i zachęcimy do jak najlepszych postępów w nauce. Będziemy zwiastować ewangelię na spotkaniach i będziemy mieć nauczanie biblijne. Poza tym poprowadzimy negocjacje z firmami budowlanymi i adwokatami dotyczące budowy domu dziecka. Jak większośc z was wie, mieliśmy trochę problemów z odpowiedzialnym za budowę mistrzem budowlanym pochodzącym z Kisumu. Teraz nie możemy więcej na niego czekać, ponieważ budowa znacznie się opóźnia. Musimy podjąć negocjacje z inną firmą i kontynuować budowę. Dzieci które żyją w nędznych warunkach, czekają na wprowadzenie się do nowego domu. Mamy ludzi, którzy dbają o te dzieci, ale jesteśmy im winni lepsze miejsce do życia.
Oczywiście odwiedzimy też Kitengelę i sprawdzimy budowę domu dla dziewcząt masajskich, która teraz powinna zbliżać się ku końcowi. Mamy nadzieję spotkać się z adwokatem, który ma księgi wieczyste dla Kitengeli.
System w Kenii jest powolny i jak to się mówi, należy uzbroić się w cierpliwość. Ale nie jest to łatwe dla kogoś, kto zawsze chciałby mieć wszystko zrobione na wczoraj a nie czekać tygodnie, miesiące czy lata.
To są zadania, które na tę chwilę widzimy jako cel naszego wyjazdu. Zazwyczaj jest tak, że jeśli nie pojedziemy na miejsce, nie otrzymamy tych informacji, których potrzebujemy. Działa to tak, że ci, którzy są na miejscu, nie rozumieją, jakie wyjaśnienia są nam potrzebne, by śledzić postępy w pracy. Potrzebujemy wyjaśnień, które mogą nam dać informacje o trudnościach, jakie oni napotykają w swojej pracy. Potrzebujemy wiedzy na temat sytuacji, w jakich oni się znajdują i co jest tego przyczyną. Dla nas ważne jest, by uchwycić podstawowe błędy we wszystkich przypadkach po to, by nasza pomoc była długofalowa, miała trwałe efekty. Potrzebujemy też orientacji na temat pozytywnych wydarzeń, by przekazać wam wieści o nich.
Kiedy znajdujemy się już tam na miejscu, zawsze spotykają nas nieoczekiwane sytuacje i staramy się poprzez tekst, zdjęcia i video pośredniczyć w przekazaniu wam tego.
W czasie budowy, często stawało się koniecznym moje podróżowanie do Kenii kilka razy w roku, ale robię co mogę, by zmniejszyć częstotliwość wyjazdów.
Podróże są często wyczerpujące. Program wizyt jest zawsze napięty. Czuję dosyć często stres związany z tymi podróżami, ale chcę wykonać to, co mam do zrobienia w jak najkrótszym czasie. Jednocześnie oczywiście chcę spędzić czas z moimi braćmi i siostrami na polu misyjnym. Dobrze jest dzielić radości i smutki i czuć, że razem można wykonywać Bożą wolę i służyć Jemu naszym życiem.
Podróże do Polski będę kontynuować także w tym roku. Do Polski nie jest tak daleko jak do Kenii, ale dni w Polsce często są równie gorące jak w Kenii. Jest wiele społeczności, które odwiedzamy, podajemy wiele informacji misyjnych i odpowiadamy na wiele pytań tych, którzy wspierają naszą pracę.
Aż do dzisiaj możemy powiedzieć, że Pan pomaga i daje coraz więcej łaski.
Nie wiemy, co przyniesie ten rok, jakie trudności i jakie wspaniałe wydarzenia na polu misyjnym. Nie wiemy, co napiszemy w ostatnim liście w tym roku, jeśli Pan wcześniej nie powróci. Krótko mówiąc, nie wiemy nic o dniu jutrzejszym. Ale wiemy, że dziś jest dzień łaski, dziś Bóg daje się znaleźć. Pracujmy póki jest dzień, służmy Jezusowi dzisiaj! Pan dziś pomaga!

Tą bramę większość z was widziała wiele razy. Jest to wejście na duży plac 1,2 ha, który otrzymaliśmy w Kitengelii. Ten teren daje nam niewiarygodne możliwości.
W pierwszej części tego roku ma być gotowy pierwszy budynek przeznaczony dla dziewcząt masajskich. Tu będą poznawały Jezusa jako swojego osobistego zbawiciela i otrzymają opiekę , której potrzebują, by móc prowadzić wartościowe życie także na tym świecie.
Zdjęcie tej bramy chcę wykorzystać jako symbol wchodzenia w nowe przeżycia z Bogiem na polu misyjnym. Jak widzisz na zdjęciu jest zarówno biała i czarna osoba. Dla mnie oznacza to, jak ważna jest właściwa relacja pomiędzy nami a ludźmi, którym pomagamy. Wszyscy mają mieć taki sam wkład w pracę.
W Kenii ludzie muszą wykorzystać możliwości, które otrzymują, by prowadzić zarówno duchową działalność jak i pomagać bezpośrednio potrzebującym.
Tu na miejscu naszą odpowiedzialnością jest przede wszystkim modlitwa. Modlitwa zmienia trudne sytuacje, daje nadzieję i pocieszenie.
Naszą odpowiedzialnością jest też danie im wsparcia ekonomicznego, by praca mogła się rozwijać w szybkim tempie, by wesprzeć jak największą ilość potrzebujących. Dziś stoimy na progu roku 2013.
Podejmijmy Boże wezwanie!

W kategorii:Pozostałe

  • « Poprzednia strona
  • 1
  • …
  • 16
  • 17
  • 18
  • 19
  • 20
  • …
  • 28
  • Następna strona »

Ostatnie wpisy

  • Magazyn misyjny 1/2025
  • Magazyn misyjny 6/2024
  • Magazyn misyjny 5/2024
  • Magazyn misyjny 4/2024
  • Magazyn misyjny 3/2024
  • Start
  • O Care-Mission
  • Misja
  • Zdjęcia
  • Projekt Care
  • Projekt CUD
  • Kontakt

Copyright © 2025 · Streamline Pro Theme TK on Genesis Framework · WordPress · Zaloguj się