Pokój w imieniu Jezusa!
Na początku listu chcę podziękować za cały wasz wkład w misje, zarówno modlitwy jak i wsparcie finansowe. Dzięki temu jesteśmy w stanie przynosić ewangelię i oferować lepszą jakość życia mieszkańcom biednych obszarów Afryki.
Wy, którzy stoicie z nami w tej służbie ramię w ramię, jesteście również obecni w naszych sercach i modlitwach. Odwiedziny w Polsce zawsze sprawiają mi radość. Osobiste spotkanie z wami w duchu Bożej jedności jest cudownym przeżyciem. Myślę, że kontakt z Polską będzie się wciąż rozwijał, co przyniesie duchowe rezultaty w Polsce, Afryce oraz u nas w Norwegii. Bóg prowadzi nas swoimi drogami. Alleluja!
W biurze we Fredrikstad czas jest bardzo intensywny. Drukujemy oraz wysyłamy magazyn Care Mission po norwesku oraz list misyjny do was w Polsce. Zajmujemy się też rejestracją tych, którzy podczas naszej podróży do Polski zdecydowali się podjąć adopcję na odległość lub stali się partnerami projektu CUD. Ze względu na podróż do Polski, która trwała 14 dni, pracujemy trochę ponad godzinowo.
Do lipca będę zajmował się działalnością w Norwegii – spotkania, praca biurowa w związku z misjami, audycje radiowe, programy telewizyjne, nauczanie biblijne itd. Czas jest zbyt krótki, ale Pan daje siłę zmęczonym i tym, którzy w ogóle jej nie mają.
Dziękuję, że modlicie się o mnie i za wszystkich, którzy pracują tutaj. Pamiętajcie, że my też modlimy się za was.
Braterskie pozdrowienia w Chrystusie
Oddvar Linkas.
DLACZEGO PŁACZESZ
Chcę przytoczyć słowa zaczerpnięte z dwóch miejsc pisma, które są rozdzielone tylko jednym wersem.
Jan 20:13+15
I rzekli do niej: «Niewiasto, czemu płaczesz?» Odpowiedziała im: «Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono.
Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?» Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę»
Najpierw aniołowie zapytali ją, dlaczego płakała, ale za chwilę o to samo zapytał ja Jezus.
Przy narodzinach Jezusa aniołowie przynieśli nowinę nad pola Betlejem o tym, co się wydarzyło. Po zmartwychwstaniu Jezusa również aniołowie przekazywali nowinę. Przy narodzinach Jezusa ważne było, by pasterze poszli potwierdzić to, co usłyszeli. Gdy Jezus zmartwychwstał, dla Mari było też ważne spotkać zmartwychwstałego.
Jezus ma zawsze współczucie dla tych, którzy płaczą. Jeśli znajdujesz się w bardzo trudnej sytuacji, i czujesz, że nie ma z niej żadnego wyjścia, pamiętaj, że Jezus chce ci pomóc i cię pocieszyć. Pewnego dnia był on w drodze do Nain. Spotkał tam żałobników i płaczącą kobietę. Widział jej potrzebę i zatrzymał się przy żałobnikach.
Luk 7:12-13
Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego – jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz!»
Podobny przypadek był w domu Jaira, gdy zmarła jego córka:
Luk 8:52
A wszyscy płakali i żałowali jej. Lecz On rzekł: «Nie płaczcie, bo nie umarła, tylko śpi».
Może jesteś w sytuacji, o której myślisz, że nie ma z niej wyjścia, bo popełniłeś straszliwy błąd i myślisz, że wybaczenie jest niemożliwe. Cierpienie w twoim sercu może powodować, że usuwasz ze swojego życia zarówno ludzi jak i Boga. Myślę, że taką sytuację przeżył Piotr. Było nie do pomyślenia, że Piotr mógłby wyprzeć się Jezusa. Był Mu wierny cały czas. Otrzymał świadectwo od Jezusa, że Ojciec sam objawił Mu, że jest Mesjaszem. I mimo tego miałby się wyprzeć Jezusa? Ale zrobił to. Wydawało się, że cała nadzieja opuściła Piotra.
Mat 26:75
Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który mu powiedział: «Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz». Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.
Jednak Jezus nie zapomniał o Piotrze. Chciał uciszyć jego płacz. Chciał dać mu nadzieję i pocieszenie. Piotr otrzymał wiadomość, że Jezus powstał z martwych. I razem z innymi mógł oglądać Jego przebite dłonie i stopy i Jego rany.
Wielu płacze i żałuje swoich grzechów, złych kroków, i doświadczeń. Wielu przeżywa sytuacje, w których czuje, że Jezus jest daleko. Ale On nie jest umarły. On zmartwychwstał. I ci, którzy spotkali zmartwychwstałego Jezusa, otrzymali nowinę, by iść do tych, którzy cierpią i są w żałobie.
Marek 16:9-10
Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to tym, którzy byli z Nim, pogrążonym w smutku i płaczącym.
Co oznacza dla ciebie cierpienie Jezusa i Jego śmierć? To oznacza, że jesteś w Nim usprawiedliwiony. To oznacza, że jesteś sprawiedliwy dla Boga i masz dostęp do Ojca poprzez Jezusa Chrystusa.
Rom 4:25
On to został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia.
Gdy Jezus powstał z martwych, zdarzyło się:
Tyt 3:7
abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego.
Czy to nie powinno ukoić płaczu? Czy poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie nie osusza On twoich łez?
Dlaczego płaczesz? Pozwól Jezusowi osuszyć twoje łzy On powstał z martwych!
Misje w Afryce!
Pomimo, że spędziliśmy ostatnio dużo czasu w Polsce, otrzymaliśmy też część informacji z Afryki. Był z nami Solonka, który miał kontakt z bliskimi. Dodatkowo zadzwoniliśmy też z Polski do adwokata w Nairobi, który zajmuje się dokumentacją związaną z naszą działalnością w Kitengelii oraz Busii.
BUSIA
Nowy budynek domu dziecka przeszedł kontrolę. Są drobne rzeczy do poprawki. Dodatkowo należy postawić płot wokół posiadłości o wymiarach 300 metrów długości i ok 50 cm wysokości oraz zamontować przewody elektryczne na jego szczycie. Są to przepisy związane z ochroną dzieci. Dom, w którym wcześniej przebywały, nie był zarejestrowany i dlatego nie mieli wprowadzonych zasad dotyczących prowadzenia takiej placówki.
Z 24 dzieci, tylko siedmioro ma dokumenty poświadczające, że wymagają one opieki. Dokumenty musza być wydane przez rodziców lub opiekunów oraz potwierdzone przez władze. Ta siódemka przeprowadziła się już do nowego miejsca, a aktualnie zajmujemy się zebraniem właściwej dokumentacji dla pozostałych wychowanków, którzy na razie mieszkają w starym miejscu.
Ostatni miesiąc był w dużej mierze poświęcony sprawom związanym z domem dziecka i jego prowadzeniem.
Florence z Busii funkcjonuje teraz jako koordynator projektów. Ma do pomocy 28 pracowników. Są to nauczyciele, ochroniarze, sprzątacze, kucharze, sekretarki w szkole itd. Sama przeprowadziła się tymczasowo do nowego domu dziecka dopóki nie zostaną tam zatrudnieni pracownicy.
Szkołę prowadzi w tym czasie lider nauczycieli. Jest to pastor, który ma też odpowiedzialność za zbór. Prawdopodobnie w nowym domu dziecka zostaną zatrudnieni ci, którzy pracowali z tymi dziećmi wcześniej. Szkoła i dom dziecka są zarejestrowane jako samodzielne placówki. Prowadzą oddzielne rozliczenia. Podobnie jest ze zborem. Mamy dostęp do ich rozliczeń zawsze, kiedy chcemy sprawdzić funkcjonowanie placówek.
KITENGELA
Po tym, jak duży budynek został otworzony w styczniu tego roku, wiele się dzieje. Zbudowaliśmy szkołę na tej samej działce. Po rozmowie z Solonką odkryliśmy, że szkoła może przyciągnąć nowych ludzi, którzy osiedlą się w jej okolicach. Jednocześnie taka szkoła daje też możliwość dochodu. Nauczanie jest płatne. Podczas styczniowego pobytu tam na miejscu przyjrzeliśmy się następującym sprawom:
Szkoła musi mieć nauczycieli. Dzieci muszą mieć dwa posiłki dziennie itd. Będzie to wydatek, który musi zostać pokryty z czesnego. Ustaliliśmy też, ile dzieci musimy mieć w szkole, by była ona w stanie sama się utrzymać. Budowaliśmy szkołę tak, by mogła ona przyjąć dodatkową liczbę dzieci. Jeśli szkoła będzie miała dochód, będzie można go przeznaczyć częściowo na utrzymanie domu schronienia.
Solonka zaproponował, byśmy uprawiali warzywa na własny użytek oraz na sprzedaż zamiast stawiać szklarnię. To da większy dochód.
Od stycznia mieszka w miejscu schronienia 8 dziewcząt. Zanim Solonka wybrał się w podróż do Polski, otrzymał informację, że 2 dziewczynki stoją przed niebezpieczeństwem obrzezania. Florence, żona Solonki, spieszyła się, by im pomóc, ale okazało się, że jest już za późno. Zostały obrzezane i mocno krwawiły. Florence przeniosła je do szpitala, gdzie w czasie, gdy piszę ten list, jeszcze przebywają. Zostaną później umieszczone w miejscu schronienia. Ich ojciec został aresztowany i zapewne zostanie skazany na karę około 7 lat pozbawienia wolności.
Praca wśród plemion masajskich jest bardzo ważna i inna od tej, którą wykonujemy dla plemion Luo i Luia. Kultury są bardzo różne. Oczywiście akceptujemy wiele z ich dziedzictwa, jeżeli nie stoi to w przeciwieństwie do Słowa Bożego i nie szkodzi człowiekowi. Sprzeciwiamy się takim rzeczom i staramy się, najlepiej jak umiemy, to zmienić. W niektórych przypadkach wystarczą tylko wyjaśnienia. Niektóre rytuały i zwyczaje są tak mocno zakorzenione, że ich wyznawcy są w stanie oddać swoje życie za ich przestrzeganie.
Dziękujemy, że pamiętasz o misjach w swoich modlitwach i że nie zapominasz o nas. My wciąż stoimy przed nowymi wyzwaniami i trudnościami, ale też możliwościami, które chcemy wykorzystać, by móc pomagać. Wszyscy mogą w tym uczestniczyć poprzez modlitwy i środki finansowe. Możemy prosić Jezusa o pomoc w naszej służbie i możemy wykorzystywać możliwości, które Pan ładzie w nasze ręce.
Niech Bóg błogosławi ciebie, który oddajesz się służbie z całego twojego serca!
Pozdrowienia od Oddvara
W tym raporcie chcemy dać wam krótki wgląd w zadania, które, mamy w związku z podróżami i odwiedzinami różnych społeczności, miejsc publicznych i osób prywatnych.
Misja nie składa się tylko z pracy wykonywanej bezpośrednio na polu misyjnym, ale też tutaj w naszym kraju oraz w Polsce, z którą mamy coraz częstszy kontakt i która jest coraz bardziej otwarta na działalność misyjną.
Nasza podróż do Polski zaczęła się 18 kwietnia. Solonka przyleciał z Kenii do Norwegii dzień wcześniej. Tego samego dnia dojechali do Fredrikstad Kjell Erik i Arnhild Olsen. Wystartowaliśmy z lotniska w Rygge. Pierwsze spotkania miały się odbyć na południu Polski. Lili, która również była z nami w Kenii w styczniu, przyjechała z Haslach, by odebrać nas z lotniska w Krakowie i służyć nam jako szofer w pierwszym tygodniu naszego pobytu. Mieliśmy wiele godzin do przejechania zanim znaleźliśmy się w Sanoku o 1.00 w nocy. To miejsce było punktem wyjścia do odwiedzin trzech różnych miast w tej okolicy.
Prezbiterem zborów w tym okręgu jest Tadeusz Krzok. Spotkaliśmy się z nim na konferencji misyjnej we Fredrikstad w zeszłym roku oraz w Kenii w styczniu tego roku. Wtedy też zaplanowaliśmy te odwiedziny. Teraz znaleźliśmy się w jego mieście rodzinnym. Chcieliśmy zobaczyć, z czym pracuje i nawiązać kontakt ze społecznościami w tej okolicy. Pierwszy dzień naszych odwiedzin to Wielka Sobota. Rano pojechaliśmy oglądać okolice, widzieliśmy wiele lokali zborowych. Odwiedziliśmy miejsce, w którym udzielana jest pomoc ludziom przeżywającym trudności oraz miejsce wybudowane dla szczególnie biednych ludzi, którzy potrzebują pomocy w postaci ubrań i jedzenia. Mieliśmy spotkanie w jednym z tych miejsc i wiele osób prosiło tam o modlitwę, gdy Solonka zapytał, czy ktoś chce oddać życie Jezusowi. Były też modlitwy o inne potrzeby. Na spotkaniu była bardzo dobra atmosfera. Wieczorem mieliśmy nabożeństwo w Przemyślu. Społeczność tam była bardzo otwarta i przyjazna nam. Chociaż zwiastowaliśmy ewangelię we wszystkich miejscach, które odwiedzaliśmy, mieliśmy również czas na opowiedzenie o misjach prowadzonych przez Care Mission. Zainteresowanie było wszędzie duże.
W pierwszy dzień Wielkanocy odbyły się dwa nabożeństwa w Woli Piotrowej. Pierwsze spotkanie zaczęło się o godzinie 10.00 a słowem Bożym dzielili się Kjell Erik i Solonka. W lokalu, który mieści 300 osób zebrały się 4 zbory. Budynek był wypełniony ludźmi. Podczas nabożeństwa doświadczyliśmy, że zarówno liderzy jak i inni wierzący są szczerzy, oddani i zapaleni dla Jezusa. Są dobrym przykładem tego, co Jezus uczynił w ich życiu i świadectwem w tej okolicy, w której pracują dla Pana.
O godz.19.00 odbyło się spotkanie wieczorne. Oddvar opowiadał o misjach a Solonka to potwierdzał oraz opowiadał o pracy w Kitengelii. Wielu zapisało się do programu adopcji na odległości i projektu CUD.
Drugiego dnia Wielkanocy odbyły się na podobnej zasadzie nabożeństwa w Wisłoczku. Także tutaj był lokal na około 300 osób. Na pierwszym spotkaniu zwiastował Oddvar i Solonka, na drugim Kjell Erik, po czym Oddvar i Solonka opowiadali o misjach. Także na tym spotkaniach chętni zapisali się do projektu adopcji oraz CUD.
Następnego dnia obudziliśmy się o 4 rano, gdyż czekała nas długa podróż. Zjedliśmy śniadanie u rodziny Krzok i ruszyliśmy w kierunku Zabrza tj. ok 350 km. Właściwie Zabrze było tylko przystankiem w drodze do Krotoszyna, gdzie mieliśmy spotkanie wieczorem o godz. 18.00. Do przejechania zostało 300 km. W Krotoszynie dzieliliśmy się informacjami o działalności Care Mission, zebrani zobaczyli film. Także tutaj chętni podpisali się pod programami adopcji i CUD.
Z Krotoszyna kontynuowaliśmy naszą podróż do Żelazna, gdzie nocowaliśmy. Pobyt w Żelaźnie to dla mnie szczególne przeżycie. Za to miejsce byłem kiedyś odpowiedzialny. Organizowano tam obozy letnie oraz pomoc ludziom m.in. z Ukrainy i Białorusi. Jest to piękne miejsce z wieloma możliwościami zarówno dla zborów jak i projektów pomocowych.
W środę spotkaliśmy się z burmistrzem Krotoszyna w jego biurze, gdzie opowiedzieliśmy o pracy Care Mission w Kenii. Potem mieliśmy spotkanie w gimnazjum, w którym uczy się ok 150 uczniów. Wszyscy zebrali się w sali, gdzie mogli słyszeć o pracy i życiu w Kenii, o trudnych warunkach, w jakich tam się żyje i co my, jako działalność misyjna, robimy, by im pomóc. Sprecyzowaliśmy, że najważniejsza w naszej działalności jest ewangelia o Jezusie i że to jest najważniejsze dla ludzi we wszystkich krajach na wszystkich kontynentach. Solonka też wygłosił apel. Po tym mieliśmy spotkanie ze starostą, który również ma swoje biuro w Krotoszynie. Rozmawialiśmy o Care Mission i jej pracy.
Po tym dniu nocowaliśmy również w Żelaźnie.
W czwartek mieliśmy spokojne przedpołudnie, po czym pojechaliśmy na nabożeństwo do Chodzieży. Czuliśmy się jak w domu ze względu na piękną atmosferę duchową. Część osób przyjęła zbawienie. Prowadzenie spotkania, pieśni i modlitwy były bardzo dobre. Budynek zboru jest piękny, świeżo wyremontowany. Na piętrze są pokoje oraz toalety i łazienki. Odczuliśmy, że działalność dla Bożego Królestwa jest stawiana tam na pierwszym miejscu. Solonka miał kazanie, po czym Kjell Erik i Mirek rozmawiali o misjach. I także tutaj byli chętni ludzie do wspierania pracy misyjnej. Niektórzy zdecydowali się na adopcję na odległość. Zebrano też kolektę na misje. Zjedliśmy tam na miejscu kolację i przenocowaliśmy w pokojach na piętrze.
Następnego dnia odwiedziliśmy pastora z rodziną. Przeżyliśmy wartościowy dzień pełen rozmów o Bożym słowie, spotkaniach, misjach itd. Był to dzień odpoczynku z korzyścią dla ciała, duszy i ducha.
Sobota zaczęła się wyjazdem o godz. 7.00 do Gdyni, która leży 350 km na północ od Chodzieży. Po południu odbyło się w Gdyni spotkanie z grupą osób zainteresowanych pracą misyjną.
Rozmowy z ludźmi kontynuowaliśmy wieczorem w domu pastora. Kolejne spotkanie odbyło się następnego dnia przed południem. Również tam czuliśmy dużą otwartość na zwiastowanie, które dotyczyło wiary.
Jesteśmy szczęśliwi, że Care Mission jest dobrze przyjmowana w Polsce i że wielu ludzi rozmawia o tym, co dzieje się na polach misyjnych.
Z Gdyni jechaliśmy w kierunku Zabrza ( 700 km) zatrzymując się w Ostródzie. Tam dzieliliśmy się naszym przesłaniem z uczniami szkoły średniej. Jedna z tamtejszych nauczycielek jest rodzicem adopcyjnym. Brała udział w jednym ze spotkań w pobliżu Warszawy, kiedy odwiedziliśmy Polskę poprzednim razem. Bardzo szczególne było to, że przekazała nam ona kopertę z ofiarą zebraną na Care Mission w zborze Baptystów, do którego należy. W szkole zostaliśmy zaproszeni na kawę i ciasto.
Jedna z nauczycielek zgłosiła chęć adopcji na odległość.
Po tym przystanku kontynuowaliśmy podróż do Zabrza. Następny dzień był dniem odpoczynku po tych długich podróżach i spotkaniach. Mieliśmy przed sobą jeszcze jedno spotkanie. Następnego dnia pojechaliśmy do Grodziska Mazowieckiego, 50 km od Warszawy. Podróż tam i z powrotem to 600 km. Odwiedzaliśmy to miejsce już wcześniej kilka razy i wielu członków zboru jest już rodzicami adopcyjnymi. Dobrze jest spotkać się z tymi, którzy z całego swojego serca chcą pomagać innym w przyjęciu zbawienia i prowadzeniu wartościowego życia na tej ziemi.
Była to intensywna podróż, ale błogosławiona – wielu ludzi, wiele spotkań i rozmów, a przede wszystkim duchowa społeczność, która nas wiąże razem w naszej służbie Bogu.
Możemy powiedzieć, że była to podróż pełna dobrych spotkań, rezultatów, nowych wyzwań, ale także nowych możliwości. Przejechaliśmy 3100 km. Spędziliśmy wiele godzin w samochodzie, ale wszystko poszło dobrze i jesteśmy zadowoleni z pomocy, którą otrzymaliśmy od naszych szoferów, Lili, Marcina Skuteli i Mirka Kubicy. Ważne jest, że pracujemy według Bożego planu z właściwym celem. On otworzył wiele drzwi na tę pracę, tak więc pozostało modlić się o siły, by podołać naszemu wezwaniu w służbie, która On nam dał.