W związku z aktualną sytuacją na polu misyjnym przeprowadziliśmy rozmowy z naszymi współpracownikami tam na miejscu oraz norweskimi i polskimi braćmi i siostrami, którzy odwiedzili Kenię. Chcemy przekazać wszystkim ofiarodawcom wyczerpujace informacje o działalności misji.
Dzieci tam na miejscu wraz ze swymi rodzinami zależne są od sytuacji ekonomicznej w danym regionie. W poszukiwaniu lepszego miejsca do życia rodziny często przeprowadzają się. Tak jest i z uczniami naszej szkoły. Część z nich przenosząc się w inne okolice, przestaje figurować w ewidencji. Na to miejsce przychodzą nowi uczniowie z nowo przybyłych rodzin. Zawsze są to jednak dzieci potrzebujące pomocy. Dlatego cieszymy się, że możemy je wspierać.
Oto treść maila, który ostatnio otrzymałem od Mirka Kubicy:
„Zawsze myślę, że prawdziwa informacja jest najlepsza. Wiemy jaka jest sytuacja w Kenii. Są wybory i nikt nie wie, jak długo dzieci nie będzie w szkole. Po wyborach większość dzieci i rodziców wróci. Zadaniem rodziców adopcyjnych na dziś jest, by modlić się o swoich podopiecznych, żeby nic im się nie stało. Pieniądze przesłane do Care Mission będą wykorzystane dla dzieci, które są w szkole i zapewnienia im dobrych warunków do życia w tym trudnym czasie. Dopiero po kilku miesiącach będzie można zrobić weryfikację, ale nawet jak dziecko nie wróci, to trzeba się o to dziecko modlić. Zadaniem nas płacących jest pomoc i modlitwa, ale bezpośrednie prawo do dzieci mają ich opiekunowie w Kenii. Oddvar, myślę, że niepotrzebnie się martwisz. Bóg rozpoczął tę sprawę i On ma dobry plan jej kontynuacji. Może go dziś nie widzimy, ale ja ufam, że
On dokładnie wszystko kontroluje i prowadzi. Zaufajmy Bogu i zrób wszystko jak umiesz i jakie masz zrozumienie na dzisiejszy dzień.
Mirek K.”
Adopcja na odległość – rodzice adopcyjni – miejsca w szkole – bezpieczne dziecko.
Kiedy zaczęliśmy adopcję na odległość w Busii, mieliśmy jasne cele. Chodziło o to, by pomóc jak największej ilości dzieci, by mogły prowadzić wartościowe życie poprzez dostęp do szkoły i społeczności, w której mogą słuchać ewangelii o Jezusie i poznawać Go. W ten sposób jest też prowadzona praca tam na miejscu. Nauczyciele i pracownicy w szkole są chrześcijanami i dbają o zaspokajanie zarówno doczesnych jak i duchowych potrzeb uczniów.
W Busii mieszkają plamiona Luo i Luhja. Z tymi plemionami pracowałem wcześniej w South Nyanza w Kenii. Są to ubogie plemiona osiedlone na stałe w danym obszarze w przeciwieństwie do stale przemieszczających się nomadów w tym plemion Poko, Turkana czy Masajów.
Rodzice adopcyjni chcą wiedzieć, jaka jest sytuacja dziecka, którego zdjęcie otrzymali. Jest to naturalne. Jednak sytuacja w Busii zmieniła się w ostatnich latach. Ludzie żyją w biedzie, ponieważ nie ma tam przemysłu i innych działalności, które mogą im dać miejsca pracy. Kiedy słyszą, że są możliwości pracy w większych miastach, przeprowadzają się, by polepszyć życie rodziny.
W ciągu roku wiele rodzin przemieściło się. Część wyjechała, część wprowadziła się do Busii.
Wraz z Florence zastanawiałem się w jaki sposób podchodzić do adopcji na odległość w tej sytuacji. Na dzień dzisiejszy w szkole jest 550 dzieci czyli o 230 mniej niż przed rokiem. Nie jest to związane tylko z przeprowadzaniem się, ale też z tym, że szkoła nie przyjmowała więcej uczniów po tym, jak część z nich zdała egzamin końcoworoczny. Prowadzący szkołę uważają, że ilość nauczycieli i wyposażenie jest wystarczające na aktualną ilość uczniów.
Jednak, patrząc uczciwie, wielu uczniów wyprowadzi się a nowi zostaną przyjęci. Dwie duże klasy są przebudowane na internat. Przez trzy miesiące mieszkają tam dzieci z ubogich rodzin, które mają daleko do szkoły. Mają zapewnione wyżywienie i miejsce do spania. Może się zdarzyć, że również oni będą w szkole tylko przez jakiś okres, ale oczywistym jest, że potrzebują pomocy dopóki tam są.
Kiedy dzieci przeprowadzją się, nie jesteśmy w stanie utrzymać z nimi kontaktu. Szkoła jest jedynym stałym miejscem, poprzez które możemy wspierać potrzebujące dzieci tym bardziej, że żadna z rodzin nie otrzymuje bezpośrednio pieniędzy, tylko pomoc w związku ze szkołą jak książki, jedzenie, ubrania itd. Praktykujemy taką formę, ponieważ wielu mężczyzn nadużywa alkoholu i nie chcemy, by pieniądze zostały wydane na alkohol zamiast na pomoc dla dziecka. Nie wszyscy też mają taką samą sytuację.
System, który stosujemy do dzisiaj i który wciąż chcemy wykorzystywać, polega na tym, że opiekunowie otrzymują zdjęcie dziecka z prośbą, by modlić się o to konkretne dziecko. Jeśli chodzi o wsparcie finansowe, to wszystkie dzieci w szkole otrzymują tę samą pomoc. Jedzą to samo i ubierają się w podobne ubrania. Nie robimy różnicy między dziećmi. Tak więc ten, który nie ma rodzica adopcyjnego, też otrzymuje pomoc. Im więcej mamy sponsorów, tym większej ilości dzieci możemy pomóc.
Najpierw zadbaliśmy o budynek szkolny, ale liczba uczniów była wciąż ograniczona. Poprzez budowę nowego budynku otworzyły się możliwości pomocy większej ilości dzieci. Jest jeszcze część dzieci mieszkających w złych warunkach w domu dziecka, ale gdy nowy budynek domu dziecka zostanie ukończony, będziemy mogli przyjąć dwa razy więcej dzieci. Wszystkie środki, które otrzymujemy przez projekt adopcji na odległość, przekazywane są na pomoc tym, którzy są aktualnie w szkole i domu dziecka.
Nie jesteśmy w stanie kontrolować wszystkich, którzy przenoszą się do i ze szkoły. Łatwiej jest w domu dziecka. Ale nawołujemy wszystkich, którzy wspierają adopcję na odległość w Busii o zrozumienie sytuacji i kontynuowanie modlitw za dziecko, którego zdjęcie otrzymali. Cieszmy się tym, że wszyscy, którzy chodzą do naszej szkoły, otrzymują pomoc. Nikt nie siedzi w kącie bez jedzenia, mimo że nie ma opiekuna. Można więc powiedzieć w bardzo prosty sposób, że adopcja na odległość oznacza w tej sytuacji, że ty płacisz i opiekujesz się miejscem w szkole dla jednego dziecka, który w przeciwnym razie nie miałby szans na godziwe życie.
Cudowna Evelyn!
Kitengela była miejscem cudów od początku. Wy, którzy znacie tę historię, wiecie w jaki sposób Bóg pokazał mi poprzez wizję, jak to miejsce ma wyglądać. Szukałem jeszcze jednego znaku, mianowicie, by otrzymać 8 tyś m2 ziemi za maksymalnie 200 000 norweskich koron. Gdy tam przyjechałem, miejsce wyglądało dokładnie tak, jak w mojej wizji, a kiedy spytałem o cenę, odpowiedź była 200 000 koron. Dodatkowo dostaliśmy gratis 12 tyś m2 działki z przeznaczeniem na pracę misyjną w Kitengelii.
Przy działce nie ma żadnej drogi użytkowej i nie ma też prądu, czy przychodni zdrowia. Wokół miejsca, które posiada Care Mission biegają teraz strusie, żyrafy i inne przyjazne zwierzęta. Jednak można też przeżyć nieoczekiwane spotkanie z hienami lub lwami.
Z powodu braku prądu w okolicy, zapytaliśmy o koszt jego doprowadzenia. Okazało się, że linia doprowadzająca prąd ma kosztować około 1 miliona koron. Dlatego skupiliśmy się na szukaniu alternatywnych możliwości. Jesteśmy we wstępnej fazie obliczania kosztów bazowania na energii słonecznej i agregatorach. Tak wygląda sytuacja na dzisiaj, a teraz przejdźmy do historii cudownej Evelyn.
Rodzina Evelyn mieszkała w Eldoret w Kenii. W styczniu 2012 roku odczuli potrzebę przeprowadzenia się. Przjechali 600 km w kierunku Nairobi, gdzie znaleźli działkę na niezamieszkałym terenie w Kitengelii. Evelyn i jej mąż są ze wspólnoty zielonoświątkowej, dlatego też próbowali nawiązać kontakt z braćnmi i siostrami. Na nabożeństwie spotkali się ze zwiastowaniem ewangelisty Johna, który jest bratem Solonki (pastora, który ofiarował nam 12 tyś m2 ziemi). Dowiedzieli się od niego, że na tym niezamieszkałym terenie powstaje dom dla dziewcząt masajskich, które uciekły z domów przed przymusowym obrzezaniem. Evelyn była zadziwiona, że ktoś buduje w miejscu, do którego nawet nie dochodzi droga. Poza tym okolica była niebezpieczna szczególnie nocą. Jej rodzina po wprowadzeniu się przeżyła spotkanie z lwami, które weszły w nocy do ich nieukończonego jeszcze wtedy domu. Nie wiem, jak oni zdołali wytrzymać w tej sytuacji, ale wiem, że teraz już mają okna. Mogli mieć wątpliwości, czy aby osiedlili się we właściwym miejscu. Jednak pozostali tam a po ponad roku ja przybyłem do Kitengelii, by zobaczyć budowę budynku Care Mission.Wraz z Solonką zostaliśmy zaproszeni na lunch do Evelyn i jej męża. Poszliśmy do ich domu odległego ok 1 km od miejsca budowy. Zastaliśmy tam miłą atmosferę i zostaliśmy ugoszczeni dobrym jedzeniem. Okazało się, że Evelyn pracuje w rządowej komisji do spraw dróg, prądu i zdrowia. Opowiedziała, że podjęła sprawę doprowadzenia tych dóbr do budynku Care Mission. Powiedziała, że jeżeli ludzie z innych krajów przyjeżdżają, by im pomóc, oni też powinni wykazać się czymś w zamian. Apelowała do rządu, by poprowadzono prąd w tej okolicy i jej propozycja przeszła. Efekt jest taki, że za ok miesiąc będziemy mieć prąd na naszej działce całkiem za darmo. Mialo to kosztować 1 milion koron, ale Bóg wysłał kobietę z Eldoret do Kitengelii, by dać nam prąd 3 fazowy. Opowiadała też, że nadal pracuje, by przeprowadzono w okolicy drogę i postawiono stację zdrowia.
Oczywistym było, że postawiłem pytanie:
„Evelyn, czy wiesz, dlaczego osiedliliście się w Kitengelii? Czy zdajecie sobie sprawę, że to Bóg was posłał? Nie rozumieliście sami, dlaczego właściwie wybraliście to miejsce, ale dziś powinno to być dla was zupełnie jasne. Wierzycie, że to był Boży plan i Jego Duch Święty, który was tu przyprowadził?”
Nie czekałem długo na odpowiedź:
„Tak, wierzymy. Pan nas poprowadził tutaj i dlatego chcę powiedzieć wszystkim, którzy wspierają pracę Care Mission: Powinniście się wciąż modlić i przesyłaćśrodki na tę pracę misyjną. Widzimy, że to jest dzieło Boże i że On temu błogosławi. Byłoby wielkim przeżyciem przyjechać kiedyś do Norwegii i widzieć tych wszystkich ludzi, którzy pomagają ludziom w potrzebach ducha i ciała.”
To jest jeszcze jeden Boży cud. Czy można w tej sytuacji myśleć, że realizujemy własne plany? Czy można by uwierzyć, że kierujemy się fałszywymi pobudkami? Być może tak myślisz, ale wszystkie znaki wskazują na to, że jest to Boże dzieło i że On sam troszczy się o swoją sprawę. Wysyła ludzi, którzy maja właściwe pozycje we właściwym czasie.
Niech ten cud będzie tematem twojego dziękczynienia w czasie, gdy się modlisz o Care Mission. Pan to uczynił i jest to cudem w naszych oczach.
Konferencja misyjna we Fredrikstad:
6 – 8 września 2013
Mamy nadzieję, że przyjedzie tak wielu jak to tylko możliwe.
Odbędą się spotkania i przekażemy informacje na temat pracy misyjnej.